2016/02/07

pour les prunes

Czasami żałuję, że magia nie istnieje i nie posiadam pióra, które notuje moje myśli. To naprawdę ułatwiłoby mi  życie, bo mam jeden bardzo ciężki problem: jestem leniwą kluchą, która odczuwa ogromny ból dupy, gdy musi usiąść i napisać to, co ma w głowie od… no, od bardzo dawna.

Wczoraj (albo piątek wieczorem) rozpoczęłam dwutygodniowe ferie. Mogłabym napisać, że się cieszę, co nie byłoby kłamstwem, ale szczerze mówiąc nie jestem też szczęśliwa z tego powodu. Ostatnio cierpię na jakiś niedostatek towarzyski i wszyscy dookoła mnie irytują, co przyczynia się do tego, że najchętniej owinęłabym się kołdrą i oglądała seriale na zmianę z filmami, to jest dopiero myśl! Wracając do wątku, to jeden tydzień na wyspanie i regenerację zupełnie by mi wystarczył. Na dodatek moja host mama niby zaproponowała mi wyjazd z nimi w góry, ale szczerze mówiąc to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. Przebolałam ostatnie wydarzenia, jednak nie zapomniałam i nie mam zamiaru. Nie jestem w stanie czuć się w ich towarzystwie komfortowo i gdybym potrafiła jeździć na nartach  lub na czymkolwiek innym, co sprawiłoby mi radość pewnie nie zastanawiałabym się długo nad ich propozycją. Jednakże wyjazd z nimi nie ma żadnego plusa. Nawet złamanego. Śnieg mnie nie rajcuje. Góry też nie. A tym bardziej spędzanie z nimi tylu godzin.
Dziękuję, ja naprawdę postoję.



W tym tygodniu miałam ciężki czas ze zbuntowanym trzylatkiem. W pewnym momencie zaczęłam wątpić w siebie jako au pair i w siebie jako człowieka. Host mama rozprawia tylko o tym, jakie wspaniałe były poprzednie au pair, jaką ulgę więc poczułam dzisiaj, gdy dziadkowie wyjawili wszystkie ukrywane historie z poprzednimi opiekunkami! Wiem, jestem okrutna, ale to taka ulga, gdy dowiadujecie się, że jesteście pierwszą au pair, którą dzieci zaakceptowały po tygodniu! I te dwie poprzednie, tak wspaniałe dziewczyny, przez pierwsze miesiące przechodziły piekło. Cóż, współczuję im, aczkolwiek w końcu jakiś pozytywny aspekt, który nie wtrąca mnie w otchłań rozpaczy.

I dlaczego rodzice nie mogą mnie tak rozumieć jak dziadkowie? Czasami odnoszę wrażenie, że choć widuję ich od wielkiego święta, to rozumieją mnie lepiej niż rodzice. Wprawdzie potrafię domyśleć się, dlaczego tak się dzieje, ale czy odrobina wysiłku naprawdę boli? Ok, kończę z tym, bo czasami mam wrażenie, że sama stworzyłam problem i sama się wokół niego kręcę. To tylko cztery/pięć miesięcy i kto potem będzie się tym przejmował?
Pamiętam, że chciałam tu coś jeszcze napisać, ale pamięć zawiodła mnie przy odnalezieniu konkretnych informacji. Wiem, że miał powstać typowo blogowy wpis, ale to nie pora na takie wyczyny. Pomyślałam więc, że skoro mam trochę czasu dla siebie, to kiedyś przysiądę i wrzucę tu to, co chciałam miesiąc temu.
Trzymajcie kciuki!


Mam jeszcze kilka kwiatków, które poprawiły mi humor. Moi mali podopieczni nigdy nie rozczarowują w tej kwestii. 

E. lat 3.
Wracam do domu z zajęć i przed drzwiami czeka na mnie ogromny kocur. Nie wiem, jak go przepędziłam, ale ostatecznie dostałam się do domu, wchodzę, mówię wszystkim, co mnie spotkało i oczywiście E. zasypuje mnie gradem pytań:
- Przestraszył cię?
Kiwam głową, bo ten kot  był zwyczajnie okropny. I jak się patrzył.
E. po krótkiej chwili znowu pyta:
- A on bał się ciebie?
- Nie wiem, ale chyba trochę tak.
- To pewnie dlatego, że jesteś BYTEM LUDZKIM.
Nie wiem, gdzie się nauczył tego słowa (czy tych słów), ale wbił mnie w fotel czy raczej stołek, na którym usiadłam.

A w piątek stanęłam przed poważnym zadaniem, bowiem musiałam wytłumaczyć mu, co to znaczy tęsknić. Słuchaliśmy piosenki o wdzięcznym tytule Tu vas me manquer (będę za tobą tęsknił) i padło właśnie wymienione wyżej pytanie. Topornie zabieram się do wyjaśnienia, po co ta piosenka powstała, mówiąc:
                - No więc jego dziewczyna, ukochana wyjeżdza… no gdzieś…
                E: Do Polski!
                - No na przykład…
                E: Ale po co?
                - No…żeby  pracować, bo to jest ważne… i on jest teraz smutny i chce, żeby ona tu była…
Chwila ciszy.
                E: ale ty pewnie jesteś bardzo szczęśliwa, że ona pojechała do Polski, ale powiedz mi co to znaczy tęsknić.

Zonk. Nigdy nie będę w tym dobra.

A w sobotę oglądałam z nimi Gwiezdne wojny: Powrót Jedi. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę to oglądać i to jeszcze po francusku, uschłabym ze śmiechu. Moje życie bywa nieobliczalne.

Kończąc jednak ten radosny kącik…

Mam zamiar w końcu zrobić zdjęcia, choć przyznaję, że z takim zamiarem chodzę od października. Pora w końcu zebrać się w sobie, bo skoro teraz mam taki ból dupy, to co będzie dalej? W ramach sama nie wiem czego, dodaję zdjęcia z Rennes, bardzo ładnego miasta, dawnej stolicy Bretanii.  Co ciekawe, Rennes jest najmniejszym miastem, które posiada (UWAGA!) metro!
Francuzi, szalony naród.
Ostatnio podzieliłam się tą uwagą z dziećmi, na co usłyszałam, że  w sumie znają jedną Polkę, ale też są zdania, że Polacy są szaleni.
Dziękuję, za uwagę, dobranoc.

Wracając do Rennes to cóż mogę więcej powiedzieć… Większość czasu spędziłam w muzeum sztuk pięknych i chyba polubiłam takie miejsca. Prawdziwie wyciszające. Może zacznę chodzić do takich miejsc regularnie. W każdym razie, Rennes nie przyćmiło Nantes, jednak ma w sobie pewien urok. Pewnie jak większość francuskich miast. Poniżej kilka wybranych zdjęć, które mam nadzieję przypadną Wam do gustu.

P. Picasso Baigneuse 

Palais du commerce 

nie mam za gruszkę pojęcia, co to za obrazy i kto je stworzył... aczkolwiek klimat niezwykły 

sztuka współczesna niezmiennie mnie zaskakuje

w tym przypadku też niewiele wiem, ale jedyne co mogę powiedzieć to szalenie bretoński ten obraz

 autentyczny sarkofag! to dopiero robi wrażenie!







a na koniec opera








Do szybkiego usłyszenia!

4 komentarze:

  1. Dziadkowie fantastyczni. Zastanawiam sie, czy rodzice beda mowić przyszłym au pair o ostatniej fantastycznej au pair xD dzieci sa wspaniałe, nie wiem, co mnie bardziej rozwaliło... Chyba jednak kocur. zapraszam Cię na świeżo dodana nowosc na zapiski-Condawiramurs :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jak nie rodzice to dzieci :D A dzieci mają dziesiątki powalających tekstów i żałuję, że nie jestem w stanie spamiętać wszystkch.

      Usuń
  2. Pani w muzeum - zajebista praca! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Nawet przez myśl mi przeszło, żeby rzucić ambitne plany i przesiedzieć życie na stołku :D

      Usuń