2016/06/24

La fin de la fin



Ostatnio moja internetowa aktywność nieco obumarła. Ostatnio jestem skoncentrowana na sama nie wiem czym, dlatego też wszystko stoi w miejscu i czeka na jakiś nieoczekiwany zryw. Prawda jest też taka, że czas zwyczajnie przecieka mi przez palce. Do zakończenia mojej francuskiej przygody pozostały dwa tygodnie z hakiem na przyjemności.

Czy ktokolwiek uwierzyłby, że właśnie minęło dziesięć miesięcy?
Ja nie wierzę. Po prawdzie ja w nic nie wierzę, ale w to już kompletnie.
Nie mam pojęcia, gdzie ten czas uciekł, jak to zrobił i kiedy to tak zwyczajnie się skończyło. Przyznaję również, że fakt ten mnie przygnębia.
I cieszy też.
Cholernie słabo.  Taki nadmiar emocji nie powoduje niczego dobrego. A już tym bardziej nie zwiastuje.

Jak to zostało napisane powyżej, moja aktywność jest mocno ograniczona. W związku z tym nie przejawiam ochoty na długie wywody. Postanowiłam więc, że po powrocie do Polski, gdy ochłonę, ogarnę sprawy osobiste mniej lub bardziej, napiszę podsumowanie.

Tak, podsumowanie, czyli to czego nie lubię. Jednakowoż potrzebuję tego chyba dla siebie samej; porównania swoich zmian i rozgraniczenia dobrych i złych rzeczy. A przede wszystkim wyrzucenia z siebie wszystkiego, co zgromadziłam na przestrzeni tych miesięcy.
I wszystko to będę mogła zrobić z należytym dystansem.
Chociaż tak czy inaczej, już teraz mogę powiedzieć, że bycie fille au pair, choć momentami ciężkie, było najlepszą przygodą mojego życia.

Do usłyszenia!

2016/06/04

Paris, je t'aime



Chciałam napisać coś o Paryżu, ale uznałam, że jest tego tyle w Internecie, że powinnam sobie to odpuścić. Postanowiłam podzielić się jedynie moją osobistą opinią, bowiem po spędzeniu tam weekendu doświadczyłam osobliwych uczuć. 

Prawdą jest fakt, że przede wszystkim byłam cholernie zmęczona. W marcu nie miałam czasu na odpoczynek, a podjęcie decyzji o wyjeździe do Paryża zajęło mi pięć minut. Do dziś zastanawiam się, co mnie opętało i dlaczego odkurzanie tak bardzo mnie pobudziło, że zdecydowałam się na ten krok. Samo dotarcie na miejsce związane było ze stresem i jeszcze większą ilością stresu (nikt w busie nie znał francuskiego ani angielskiego, o polskim nie wspominając), a potem jakoś poszło. 
Osobiście nie mam za grosz pojęcia, co romantycznego jest w Paryżu. Wieża Eiffla jest brzydka, choć wiem, że to właśnie wyznacznik uroku miasta. Pomimo wszystko nie wyobrażam sobie bez niej Francji, pomimo iż nie uważam jej za jakiś architektoniczny cud. Zrozumiałam tylko, dlaczego ludzie tak bardzo protestowali po jej zamontowaniu. Mniejsza o to. 

Jako pewnego rodzaju artystka, mogłabym nawet napisać pisarka, dostrzegłam w Paryżu to, co przyciągnęło uwagę tych wszystkich nieszczęśliwych malarzy, pisarzy, muzyków i innych zabłąkanych artystów, dla których Paryż stał się stolicą melancholii, smutku, porażki i cierpienia. Łączę się z nimi w tym bólu i zaczynam marzyć o napisaniu książki gdzieś między tymi wąskimi uliczkami z dziesiątką paczek papierosów, filiżanek kawy i alkoholu. Myślę, że wpasowałabym się w lata dwudzieste bez problemu. Czekam tylko na skonstruowanie maszyny czasu albo na Doktora Who. 

Powracając do tematu, przyznaję, nigdy nie byłam fanką Paryża. Ta romantyczna otoczka była zbyt denerwująca, by ją przetrawić, jednakże wówczas znałam Paryż jedynie z opowieści, zdjęć i tych dennych romansideł. Teraz jednak mam zupełnie inną wizję, swoją osobistą i choć Paryż nadal nie osiągnął rangi mojego najbardziej ulubionego miasta (sorry, Edynburg i Bath wciąż na prowadzeniu) to zajmuje bardzo wysokie miejsce na liście. Wprawdzie nie chciałabym tam zamieszkać, ale spędzić więcej czasu niż weekend już tak. 

Dlatego też zanim dotrę do Polski, zanim spróbuję spełnić jedno ze swoich dziecięcych marzeń, postanowiłam zakochać się na nowo w Paryżu i tam świętować koniec swojej kariery au pair. Mam nadzieję, że przeżyję. 

Poniżej Paryż widziany moimi oczami. 

 Louvre, przyznaję, nie miałam czasu, żeby zrobić lepsze zdjęcie, właściwie ochoty też nie


tej panny nie muszę nikomu przedstawiać


Bazylika Sacré-Cœur

widok na Montemarte 

Montemarte cd

nie mam pojęcia, która to część miasta, ale polcam azjatycką restaurację, która się tutaj znajduje (której nazwy też nie znam), tak czy inaczej restauracja idealna! 

tłum. miłość to  chaos... a więc kochajmy!
(le mur des je t'aime czyli zwyczajnie ściana z "kocham cię" we wszystkich językach)

i op! polska wersja


metro

a to miejsce, gdzie 13 listopada 2015r. rozegrał się jeden z francuskich dramatów, czyli Plac Rebuliki
miałam lepsze zdjęcie, ale zaginęło w niespodziewanych okolicznościach




Katedra Notre-Dame 


Notre-Dame cd

Sorbona, rzekłabym moja przyszłość, ale w końcu mam zagwarantowane miejsce w Oxfrodzie i głupio teraz odmówić

Pont Neuf (Nowy Most), najstarszy istniejący most w Paryżu 



widok z mojego pokoju (no serio, kto by nie chciał się tak budzić?)

Louvre i antyczna rzeźba (tak, nie znam nazwy)

rekonstrukcja Wersalu, Louvre


A oto i Mona Lisa, do której się nie dopchałam i do której nawet dopchać się nie chciałam

Kolejna ślicznotka, Wenus z Milo

To zaledwie 1/5 zdjęć, które posiadam, jednak na ten moment nie mam ani ochoty ani siły, by przekopać się przez kartę pamięci. Pokazałam te zdjęcia, które wydawały mi się najistotniejsze. Dla tych, którzy oczekują więcej, zapraszam na mojego Instagrama (link gdzieś tam z boku), bowiem od czasu do czasu zdarza mi się tam wrzucić jeszcze paryskie zdjęcie. 

Na koniec pragnę dodać, że zostało mi ledwie półotora miesiąca we Francji <krzyk paniki>
JAKIM CUDEM!?

Pozdrawiam!